Hoyerswerda


🛤️ Spełnienie podróżniczego marzenia.

Moja podróż do Hoyerswerdy to plan, który dojrzewał przez ponad dwadzieścia lat. Wszystko zaczęło się w maju 2004 roku, podczas pierwszej wycieczki z Wrocławia do Görlitz. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłem mapę związku komunikacyjnego ZVON z zaznaczonymi trasami kolejowymi. Hoyerswerda od razu przykuła moją uwagę — stała się celem, który przez lata pozostawał nieosiągalny.

Zawsze coś stawało na przeszkodzie. A to połączenie z przesiadką zostało nagle zerwane, a to pogoda nie dopisała. Przez wiele lat trwał też remont na tej trasie, a zamiast pociągów kursowała komunikacja zastępcza. Hoyerswerda czekała cierpliwie, a ja czekałem razem z nią.


🚆 W drogę z Görlitz.

Wyruszyliśmy chwilę po południu. Pociągi z Görlitz do Hoyerswerdy odjeżdżają regularnie co dwie godziny. Odjazd około 15 minut po parzystej godzinie. Najlepiej zaopatrzyć się w bilet całodzienny lub EuroNysa. W ramach opłaty mamy zapewniony bilet na komunikację miejską w obu miastach i bilety na przejazd pociągiem. 

Podróż minęła szybko i sprawnie. Zaskoczeniem widzianym z okna była ogromna, piaszczysta plaża nad jeziorem w dawnej odkrywce węgla brunatnego w Lohsa (Łaz). Widok był niemal pocztówkowy — natura odzyskuje teren po przemysłowej ingerencji.


🏙️ Hoyerswerda – miasto kontrastów.

W Hoyerswerdzie wita nas klimat nieco surrealistyczny. Chwilę przed stacją, z okna pociągu dostrzegam stary napis na budynku: „Reichsbahn Ambulatorium”. Czas zatrzymał się tam na dobre. Drugi dziwny element to przebudowa stacji — pierwsze, co rzuca się w oczy, to ogromna dziura w ziemi, która za rok ma zamienić się w nowoczesne przejście podziemne z windami.

Trzecia scena, która zostaje w pamięci, to modliszka spacerująca po schodach do starego przejścia podziemnego. Jakby pilnowała wejścia do innego wymiaru. A na koniec — przed budynkiem stacji dostrzegamy jadące auto z wielkim, plastikowym słoniem na przyczepie. Czy to reklama? Instalacja artystyczna? Nie wiadomo. Ale pasuje idealnie do tej dziwnej, nieoczywistej atmosfery.


🌿 Miasto w niedzielnym półśnie.

Z dworca kolejowego idziemy w kierunku Starego Miasta. Wybraliśmy ulicę Augusta Bebela zabudowaną charakterystycznymi budynkami z dwudziestolecia międzywojennego, na podwórku idkryliśmy niewielki plac zabaw, który nasza siedmiolatka postanowiła przetestować. 

Samo miasto i jego okolicę zamieszkują  przedstawicielie mniejszości serbo-łużyckiej, co widać na każdym kroku. Większość nazw ulic i instytucji ma podwójne oblicze — niemieckie i łużyckie. Jeśli coś brzmi obco po niemiecku, to wersja łużycka często okazuje się bardziej swojska i bardziej zrozumiała.

Hoyerswerda sprawia wrażenie sennego miasteczka. Ruch na ulicach jest niewielki, ale wszystko wygląda zadbanie. Odnowione domy i starannie wypełnione wyrwy w zabudowie tworzą harmonijną całość. Obok siebie stoją parterowe budynki i piętrowe kamienice — różnorodność, która nie kłóci się z estetyką.

Asfaltowa nawierzchnia ulic i kamienne płyty chodników ustępują miejsca kostce brukowej. To znak, że zbliżamy się do Rynku. Nawierzchnia z kostki brukowej tworzy staromiejski klimat, ale prowadzenie wózka dziecięcego staje się wyzwaniem.


Rynek – żyjące serce miasta.

Mijamy kościół św. Jana i docieramy do Rynku. Tu miasto budzi się do życia. Działają dwie kawiarnie i restauracja w budynku ratusza, które przyciągnęły wielu mieszkańców w to niedzielne popołudnie. Ale największą atrakcją jest kino plenerowe!

Na placu rozstawiono leżaki w kolorze krwistej zieleni, pojawiły się foodtrucki, scena z ekranem i głośnikami. Jeszcze wszystko uśpione, ale już o 16:30 rozpocznie się pokaz „Królowej Lodu”, a potem kolejny film. Atmosfera oczekiwania miesza się z zapachem kawy i gwarą rozmów.

Na rynku warto zwrócić uwagę na stary ratusz i słup dystansowy poczty saskiej — cenny relikt przeszłości. Nasza siedmiolatka znalazła dla siebie atrakcję: postanowiła policzyć nazwy miejscowości wyryte na słupie. Dla niej to zabawa, dla nas — lekcja historii w wersji mini. Inną zabawą może być rozpoznawanie rysunków na tarczach herbowych. Może znajdzie się lew, może orzeł, a może zaskoczyć Was coś jeszcze innego. 


📜 Historia w detalach.

Nieopodal Rynku znajduje się Zamek w Hoyerswerdzie. Jest to jedna z najważniejszych atrakcji miasta — jego historia sięga XVI wieku, a dziś mieści się w nim Muzeum Miejskie. W dawnych ogrodach zamkowych ulokowano Zoo. Jestem trochę zawiedziony, bo wejście do zoo nie prowadzi przez bramę zamku, ale przez osobny pawilon z kasą biketową i sklepikiem. Jest jednak dobra wiadomość. Bilet do zoo uprawnia do zwiedzenia muzeum na zamku.

W muzeum prezentowane są wystawy związane z historią miasta i regionu. Można tu podziwiać:
  • ekspozycje archeologiczne i historyczne ukazujące rozwój Hoyerswerdy na przestrzeni wieków,
  • wystawy poświęcone kulturze Serbo-Łużyczan,
  • kolekcje sztuki lokalnej i regionalnej,
  • tematyczne wystawy czasowe, które zmieniają się w zależności od sezonu.

🐾 Zwierzęta z widokiem na zamek.

Naszym głównym celem wyprawy było odwiedzenie zoo w Hoyerswerdzie. Tuż przy wejściu znajduje się pawilon z tropikalnymi zwierzętami oraz plac zabaw. Usytuowanie atrakcji dla dzieci zaraz na początku może być nieco niefortunne — łatwo o rozproszenie uwagi — ale udało nam się zachęcić nasze pociechy do dalszego zwiedzania.

Jedną z największych atrakcji jest wybieg dla surykatek. Te małe, energiczne stworzenia harcują wesoło w swoim stadzie, przyciągając uwagę zarówno dzieci, jak i dorosłych. Niektóre zwierzęta można głaskać i karmić — jak osły czy kozy. Do innych wybiegów można wejść, na przykład do kangura, co stanowi wyjątkowe doświadczenie.

Oczywiście nie wszystkie zwierzęta były chętne do spotkań. Część postanowiła ukryć się w swoich domkach — niestety nie udało nam się zobaczyć pingwinów. Inne z kolei tak dobrze wtopiły się w otoczenie, że ich odnalezienie było prawdziwym wyzwaniem. Pantera ukryta wśród roślin wymagała od nas spostrzegawczości i cierpliwości.


🗺️ Zwiedzanie bez stresu.

Przy wejściu otrzymaliśmy mapkę zoo. Choć nie jest ona niezbędna — większość wybiegów znajduje się wzdłuż półkolistej ścieżki, która prowadzi nas naturalnie przez teren ogrodu — warto do niej zajrzeć. Szczególnie polecam odnaleźć drogę do wybiegów flamingów i niedźwiedzi brunatnych.

Dlaczego właśnie tam? Ich wybiegi znajdują się tuż obok zamku, co daje wyjątkową okazję do wykonania ciekawych ujęć, łączących zwierzęta i zabytkową architekturę w jednym kadrze. To miejsce, gdzie historia spotyka się z naturą — idealne na zakończenie dnia pełnego wrażeń.


🌿 Strefa relaksu – idealne zakończenie dnia

Na zakończenie wizyty spędziliśmy dłuższą chwilę w strefie relaksu. Na zielonej polanie ustawiono wygodne kosze plażowe, w których można się rozsiąść i delektować kawą z pobliskiej restauracji. To idealne miejsce, by złapać oddech po intensywnym zwiedzaniu.

Tuż obok, prawdopodobnie na terenie dawnego wybiegu, znajduje się duży, drewniany plac zabaw z wodnymi elementami — raj dla dzieci. Jeśli zgłodnieliście, możecie wejść do budynku i zamówić coś do jedzenia. My skusiliśmy się na klasyczną currywurst z frytkami — szybkie, sycące i smaczne.

Czekając na posiłek, można obserwować dzieci bawiące się na konstrukcji wewnątrz budynku lub przez szybę podziwiać, jak jeżdżą na bezpiecznych samochodzikach za 1 euro. To miejsce, które łączy odpoczynek z rozrywką — zarówno dla dorosłych, jak i dla najmłodszych.


Podsumowanie
.

Wycieczka do Hoyerswerdy to idealna propozycja na niedzielny, popołudniowy wypad bez samochodu. Sprawne połączenia i łatwo dostępne pociągi zachęcają do podróży z wózkiem. Czas przejazdu to około 50 minut. Za oknem są ciekawe widoki - wiatraki, pola, jeziora. Jest na czym zawiesić wzrok. My wróciliśmy bardzo zadowoleni. 

Komentarze

Popularne posty