Mroźne Camino
Odpowiadając na zaproszenie księdza Tomasza Gospodaryka, diecezjalnego duszpasterza Camino, wyruszamy dziś na pielgrzymkę z Brzegu do Małujowic. Obostrzenia covidowe wciąż obowiązują, a życie dostosowuje się do pandemicznych realiów. Nie ma tłumów, nie ma dużych grup pielgrzymkowych, tylko my, nasze rowery i nasza trzylatka, która dzielnie towarzyszy nam na trasie.
Pogoda nie rozpieszcza. Mróz przenika przez warstwy ubrań, lodowaty wiatr odbiera czucie w dłoniach, a każdy kilometr zdaje się trudniejszy. Trasa ma tylko 7 kilometrów, więc względnie szybko docieramy do celu, czyli kościoła w Małujowicach Ten gotycki zabytek, który opisywaliśmy już wcześniej, w normalnych okolicznościach byłby miejscem odpoczynku i refleksji. Dziś jednak zimne mury nie dają ukojenia. Powietrze wewnątrz niemal tak lodowate jak na zewnątrz, a proboszcz, choć serdeczny, nie zaprasza na herbatę.
Nie pozostaje nic innego, jak ruszyć dalej. Skarbimierz wydaje się wybawieniem – jedyne miejsce, gdzie można się ogrzać, to Biedronka. Sklep spożywczy, który w tym momencie urasta do rangi schronienia. Wchodzimy, czujemy jak ciepłe powietrze otula twarze, a chwila odpoczynku między sklepowymi regałami daje więcej ukojenia niż zabytkowe wnętrza gotyckiego kościoła.
Pandemia zmienia rzeczywistość, a pielgrzymowanie w tych warunkach nabiera nowego wymiaru. Nie ma uroczystych spotkań, nie ma wspólnych posiłków, jest tylko droga, zimno i własna wytrwałość. Mroźne Camino – doświadczenie, które zostaje w pamięci na długo, nie tylko ze względu na trasę, ale też uczucie lodowatego powietrza, które towarzyszy każdemu kilometrowi pielgrzymki.
Komentarze
Prześlij komentarz