Refleksje z dnia strajku


Dziś dzień ogólnopolskiego strajku szkolnego organizowanego przez jeden z nauczycielskich związków zawodowych. Ogólnopolski, to raczej szumna nazwa, bo nie dotyczy przecież wszystkich szkół, a jedynie części. Chodzi raczej o efekt psychologiczny, który w zderzeniu z rzeczywistością okazuje się mizerny. Nie będę Was zanudzać opisem postulatów strajkowych, czy innymi sprawami politycznymi, ale podzielę się kilkoma ciekawymi spostrzeżeniami z tego dnia. Jesteście ciekawi co się wydarzyło? Klliknijcie i czytajcie dalej ...


Dziś rano pracowałem pełną parą w Gimnazjum nr 29, konsultacje na 7:15, potem dwie lekcje z pierwszoklasistami. Przed lekcją wychowawczą z klasą IIIc wpadła do mnie absolwentka, Marta Nowak, która razem z kolegami ze swojej szkoły, chciała zaprezentować swoje technikum, kształcące w zakresie obsługi ruchu turystycznego. Zgodziłem się, bo dobrze, żeby młodzież wiedziała o innych propozycjach edukacyjnych, niż liceum.

W międzyczasie schodze jeszcze załatwić pilną sprawę do gabinetu wicedyrektorów. W holu głównym spotykam reporterów jednej z telewizji. Czekają na pana dyrektora, który zdecyduje, czy kręcić, czy nie. Rozmawiają ze sobą i są zdziewienia, że w szkole jest tyle ludzi, a przecież strajk. Rzeczywiście, w klasach, w których miałem lekcje nie zauważyłem specjalnie większej absencji niż zwykle.

Biegnę do Zespołu Szkół Plastycznych, wchodzę i natrafiam na błogi spokój. Strajk w pełni ... Okazuje się jednak, że uczniowie są. Bardzo mało, ale jednak. Maturzyści dopracowują swoje dyplomy, to już ostatnie dni przed obronami, więc nikt sobie nie zawraca głowy strajkiem. Są też uczniowie z młodszych klas. Melduję się p. Dyrektor, że jestem i czekam na przydzielenie zadań. W strajku nie biorę udziału. 

Czekając na kolejne lekcje załatwiam sprawy wyjazdu do Poznania. W międzyczasie wraca zdziesiątkowana, 5-osobowa klasa IIIa. Następnie znów okienko bo nie ma klasy Ia, potem miłe spotkanie z dziewczynami z klasy IVa. Przyszły specjalnie we trójkę do szkoły. Musze powiedzieć, że ich postawa bardzo mi się podoba. Wyczekały do ostatniej chwili swoich lekcji, czyli 14:50, zrobiliśmy sobie pamiątkowe i zdjęcie i poszły do domu.

Przede mną jeszcze dwie lekcje, ale wiem, że klasy nie ma od rana. Spokojnie zamykam salę i schodzę do pokoju nauczycielskiego. Po drodze musiałem minąć się z jednym uczniem z klasy IIa. Wziął sobie do serca, moje słowa sprzed tygodnia "W piątek jestem i chętnie poprowadzę dla Was lekcje". Specjalnie przyszedł, ale nieszczęśliwy zbieg okoliczności sprawił, że pani woźna odesłała go do domu i nie mogłem pracować ...

Jak podsumować ten dzień? Sam nie wiem ...

Komentarze

Popularne posty