Lwów i Kamieniec Podolski (wycieczka 45)

W dniu 20.05.2012 roku przybyłam pod Gimnazjum numer 29, aby  w późnych godzinach wieczornych, wraz z klasami „3c” i „3d” oraz opiekunami – . Elżbietą Cichos oraz p. Izabelą Pilarską, p. Pawłem Prygielem i p. Janem Taczyńskim wyruszyć w długą i męczącą podróż na „Zieloną Ukrainę”.

Na początku wszystko szło dobrze. Nikt nie zapomniał o paszporcie, każdy odpowiednio przygotował się do wyjazdu. Pożegnaliśmy się z rodzicami i wyjechaliśmy. Wkrótce jednak, po ok. 25 przejechanych kilometrach, zarządzono „30 minut postoju” z niewyjaśnionych przyczyn. Owe „30 minut” przeciągnęło się do 2,5 godziny. Spędziliśmy je rozmawiając, żartując i robiąc sobie pierwsze wycieczkowe zdjęcia na parkingu. Po naprawieniu autokaru wsiedliśmy do niego i wyruszyliśmy w dalszą drogę.Przez granicę przejechaliśmy w miarę szybko i sprawnie. Moje pierwsze zderzenie z Ukrainą to oczywiście ujrzenie cyrylicy. Nie mogłam rozszyfrować praktycznie żadnego słowa i wtedy poczułam, że jestem daleko od domu. Pan Taczyński dopilnował jednak, żebym już drugiego dnia umiała przeczytać różne nazwy. 

W poniedziałek, pierwszym celem naszej podróży było miasto Lwów, z którym wiąże się duża część polskiej historii. Na początku zwiedziliśmy Cmentarz Łyczakowski. Pochowani są tam zasłużeni Polacy. Między innymi Maria Konopnicka, Artur Grottger, Ludwik Kubala, Karol Szajnocha i inni. To ogromna część polskiej kultury. Uważam, że każdy Polak powinien zobaczyć to cudowne miejsce. Znajduję się tam również Cmentarz Orląt Lwowskich, na którym postawiłam swój znicz ku pamięci tych, którzy zginęli w obronie polskiej państwowości. Pogrążeni w zadumie udaliśmy się rozklekotanym tramwajem na Stare Miasto. Obejrzeliśmy między innymi: Arsenał Miejski, Pomnik Adama Mickiewicza, dwie archikatedry pw. Wniebowzięcia NMP – łacińska i ormiańską, Rynek i wiele innych interesujących obiektów, których we Lwowie nie brakuje. Dostaliśmy trochę czasu wolnego, co nas wszystkich najbardziej ucieszyło. Wieczorem udaliśmy się do miejsca naszego pierwszego noclegu w Wyższym Seminarium Duchownym w Brzuchowicach. Nie obyło się bez niespodzianki. Okazało się, że w seminarium przeciągnęły się jakieś ważne rekolekcje. Ksiądz, z którym się kontaktowaliśmy stanął jednak na wysokości zadania i zorganizował nam nocleg w hotelu, za tą samą cenę a w jeszcze lepszych warunkach niż planowaliśmy!   

We wtorek po wykwintnym śniadaniu wyruszyliśmy w drogę do Kamieńca Podolskiego. Zajęło nam to sporo czasu. W pewnym momencie p. Prygiel przerwał senną atmosferę podróży niespodziewaną komendą „Proszę przygotować paszporty!”. Okazało się, że zatrzymaliśmy się nad Zbruczem, w miejscu gdzie w latach 1921 - 1939 przebiegała granica polsko-radziecka. Niektórzy dali się nabrać i wychodząc z autobusu trzymali w rękach paszporty. Po tej nieoczekiwanej przerwie nasza podróż znów wróciła do poprzedniej monotonii. Raz w górę, raz w dół. Na miejscu byliśmy dopiero na obiadokolację. Już od samego wjazdu do miasta zachwycił mnie jego urok, piękno i klimat. Wieczorem udaliśmy się na spacer w okolice Bramy Polskiej oraz Wieży Batorego. Osobiście zakochałam się w tym miejscu!

Następnego dnia, czyli w środę, od rana wyruszyliśmy na zwiedzanie Kamieńca, razem przewodnikiem panem Saszą. Zobaczyliśmy między innymi katedrę świętych Piotra i Pawła wraz z dobudowanym w czasach tureckich minaretem i figurą Matki Bożej. Przeszliśmy przez Bramę Triumfalną, Klasztor i Kościół dominikański pw. św. Mikołaja, Rynek Polski i Ormiański, Zespół Obwarowań Bramy Miejskiej, Most Turecki, Twierdzę Kamieniecką, Cerkiew pw. św. Krzyża na Karwasarach, Bramę Ruską, część niezachowanej Katedry Ormiańskiej św. Mikołaja, Cerkiew św. Mikołaja. Było tego sporo, a pewnie udało by się wymienić kilka innych obiektów. Przeszliśmy się również słynna wiszącą kładką nad Smortyczem. Najedliśmy się strachu, że wpadniemy do wody. Gdy wszystko się buja, a pod nogami widać spróchniałe deski, człowiek myśli tylko i wyłącznie o sobie.

Po krótkiej przerwie pojechaliśmy do Chocimia, aby zobaczyć słynną twierdzę nie do zdobycia. Tak, to pod tym Chocimiem, poległ hetman wielki koronny Jan Karol Chodkiewicz, o którym uczyliśmy się na lekcji historii. Zeszliśmy także w dół rzeki Dniestr. W drodze powrotnej odwiedziliśmy także Okopy Świętej Trójcy oraz Żwaniec, czyli miejsce gdzie dawniej schodziły się granice trzech państw – Polski, Rumunii i Związku Radzieckiego. Zmęczeni, ale zadowoleni, powróciliśmy do Kamieńca. Wieczorem mieliśmy chwilę czasu wolnego aby zakupić pamiątki oraz prezenty na Dzień Matki (J), a także odpocząć. Akurat ja siedziałam w oknie i wpatrywałam się z rozmarzeniem w panoramę tego cudownego miejsca. Wieczorem chętni udali się na apel wieczorny do Katedry, o której miejscowy ksiądz proboszcz Roman opowiedział wiele ciekawych historii.

W czwartek rano był dzień wyjazdu, porządkowania i pakowania … Ja korzystając z okazji wstałam z poświęceniem o godzinie 6 rano i wraz z panem od geografii udaliśmy się na polsko- ukraińską mszę świętą w kościele świętego Mikołaja. Zaciekawił mnie sposób jej odprawiania, który nieco różnił się od naszych zwyczajów. Po powrocie zjadłam śniadanie, spakowałam walizki i po raz ostatni, korzystając z czasu wolnego, usiadłam w oknie i rozmarzyłam się o Kamieńcu Podolskim.

Wyjechaliśmy. Po drodze zwiedziliśmy jeszcze ruiny zamku w Skale Podolskiej. Było tam dużo ciekawych zakamarków i zakątków, a także kolejna kładka do przejścia tym razem nad ongiś granicznym Zbruczem. Można powiedzieć taki jeszcze wyższy „level”. Wieczorem dojechaliśmy do Lwowa, gdzie zjedliśmy pyszny obiad i spędziliśmy ostatnie chwile na Ukrainie szukając pamiątek, siedząc na ławeczkach i robiąc ostatnie zdjęcia.

O północy, w rytm melodii Mazurka Dąbrowskiego, nadawanego przez Polskie Radio program 1, przekroczyliśmy granicę Rzeczpospolitej Polski. Wspomniałam klimat Lwowskich ulic, takie krzywe i bez pasów, ale cudowne oraz kamienieckich widoków - „…na lewo most, na prawo most…” Będę tęsknić za tym wszystkim, jednak „wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej’’. Myślę, że wielu z nas poczuło się jakby zostawiło tam kawałek siebie, kawałek serca!

Magdalena Łukowiak, klasa III E

Jeżeli nie życzą sobie Państwo, aby Państwa zdjęcie lub zdjęcie z państwa wizerunkiem, było zamieszczone w galerii, proszę przesłać informacje na adres email: jan.taczynski@wp.pl. Po otrzymaniu informacji zdjęcie zostanie usunięte. 

Komentarze

Popularne posty