Zaczarowany ogród


Dziś wrocławski Park Staromiejski zamienił się w Zaczarowany Ogród, czyli przestrzeń pełną migoczących świateł, dynamicznych projekcji i kolorowych iluminacji. W teorii – spektakl miał być zachwycającym doświadczeniem wizualnym, w praktyce – pozostawił mieszane uczucia.

Już od pierwszych chwil oszołomienie – niestety, nie w pozytywnym sensie. Tłumy ludzi kłębiły się na wąskich alejkach, sprawiając, że każdy krok wymagał niemal manewrowania w ciemno. Mała przestrzeń parku, przy takim natężeniu odwiedzających, przestała być miejscem sprzyjającym spokojnemu podziwianiu widowiska. Ciemne alejki dodawały chaosu – zamiast klimatycznej tajemniczości, panował nieprzyjemny brak orientacji.

A same iluminacje? Było ich dużo i tworzyły spektakularne efekty. Ładnie wychodziły na zdjęciach i dopiero w domu można było je spokojnie podziwiać. 

Największy problem okazał się widoczny dopiero po fakcie. Gdy opadły emocje, a park wrócił do swojej codzienności, przyszło niepokojące podsumowanie – uczestnicy wydarzenia, tłocząc się i szukając najlepszego miejsca do obserwacji, zadeptali wiele cennych roślin. Efektem widowiska stało się nie tylko oszołomienie światłem, lecz także realne szkody dla parku.

Komentarze

Popularne posty