Brzeg (wycieczka 4)

Z perspektywy czasu oceniam tę wycieczkę, jako najdziwniejszą. Po pierwsze wzięło w niej udział zaledwie trzech uczestników – tzn. ja w roli opiekuna oraz Ania i Radek. Po drugie zdarzenia, które się rozegrały podczas wyjazdu przejdą zapewne do historii wypraw koła turystycznego. Pora więc rozpocząć ten wiekopomny wyjazd, jak zwykle pod zegarem na dworcu głównym we Wrocławiu.



Po dotarciu do Brzegu nasze kroki skierowaliśmy w stronę położonego po przeciwległej stronie Starego Miasta Zamku Piastowskiego. Na ulicach panował ożywiony, sobotni ruch, ludzie śpieszyli się zrobić zakupy. Tylko my, obojętni na ten konsumpcyjny szał, uparcie dążyliśmy do tego co muzeum. Tradycyjnie wstęp był darmowy, więc po zostawieniu kurtek w szatni ruszyliśmy na zwiedzanie. Minęliśmy sale pełne zbiorów sztuki, zatrzymaliśmy się z zadumą przy, przy pięknych posągach ostatnich Piastów. Największe zaciekawienie wzbudziła jednak  ekspozycja usytuowana w piwnicy budynku. Każdy powinien ją odwiedzić. Są to repliki i odlewy tumb grobowych ze wszystkich sarkofagów piastowskich książąt Śląska. Rozproszone po całym regionie, tutaj zebrane w jednym miejscu, stanowiąc swoisty pomnik i świadectwo minionych wieków.



W zwiedzaniu nie było nic wyjątkowego. To miało dopiero nadejść. Po wyjściu poszliśmy do pobliskiego parku. Zatrzymaliśmy się przy zamurowanej bramie fortecznej. Zaczęliśmy snuć historię o księżniczce. Ani się spostrzegliśmy, a tu za naszymi plecami zjawił się starszy brzeżanin, który sprzedał nam jeszcze bardziej zagadkową historię. Dziś trudno mi sobie ją przypomnieć. Niemcy, Rosjanie, ostrzał, wojna, tak można ja przybliżyć. Akcja rozwijała się w najlepsze, aż w końcu pan gwizdnął na swojego psa, urwał w pół słowa i się oddalił … Zapewne nigdy nie dowiemy się już jak to się skończyło …



Przechodząc opodal cukierni poczuliśmy głód. Postanowiłem zafundować uczestnikom wycieczki jakieś ciastko. Ma się gest. Ania zdecydowała się szybko na bajaderkę, zresztą ja też (były najtańsze!). Radek grzecznie odmówił bajaderki. „Mam ochotę na coś z galaretką” Długo się zastanawiał przy witrynie, w końcu podszedł do lady i powiedział „Proszę bajaderkę” … Zrozum tu człowieka!



Wreszcie ostatnia historia, którą już dość ciężko wydobyć mi z zakamarków pamięci. Nie umiem powiedzieć skąd staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami masek karnawałowych. Najprawdopodobniej była to reklama jakiejś firmy. Założyliśmy maski czekając na peronie na pociąg. W końcu jak najdziwniejsza wycieczka, to najdziwniejsza …

(JT)

Jeżeli nie życzą sobie Państwo, aby Państwa zdjęcie lub zdjęcie z państwa wizerunkiem, było zamieszczone w galerii, proszę przesłać informacje na adres email: jan.taczynski@wp.pl. Po otrzymaniu informacji zdjęcie zostanie usunięte.

Komentarze

  1. Po tylu latach odkryłem ten blog. Fajnie jest poczytać. Uczestnik tej wycieczki;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty