Pociągiem z Wrocławia do Amsterdamu
Z Wrocławia pociąg PKP Intercity "Wawel" odjeżdża punktualnie. Jest to standardowy skład z przedziałami sześciomiejscowymi. Dziś na trasie nie pojawił się wagon restauracyjny. Na peronie we Wrocławiu trwało uzupełnianie zapasów wody i innych napojów. W naszym wagonie dwa przedziały były wyłączone z użytku—tam magazynowano wspomniane napoje i przekąski. Czasem zdarzało się, że pasażerowie podchodzili do tego przedziału i dokonywali zakupów. Skąd się o tym dowiedzieli? Nikt oficjalnie nie informował o możliwości kupna jedzenia—może wcześniej była o tym mowa? W końcu pociąg jedzie aż z Przemyśla. We Wrocławiu zmieniła się drużyna konduktorska; może poprzednia nie przekazała im tej informacji?
Nasze miejsca w przedziale były zajęte, ale okazało się, że pasażerowie pomylili się i usiedli nie na swoich miejscach. Mieliśmy szczęście—bez problemu się przesiadali, a w przedziale została mama z dziewczynką. Nasze dzieci mają towarzystwo! Dziewczynka z mamą wraca z Ukrainy i jedzie do Niemiec. Posługują się biegle zarówno ukraińskim, jak i niemieckim. Czasami trudno się zdecydować, w jakim języku do nich mówić—stawiamy jednak na niemiecki.
Pociąg jedzie teraz przez Legnicę, Lubin, Głogów i Zieloną Górę. Tylko na odcinku Wrocław–Legnica czuć dużą prędkość. Później skład wyraźnie zwalnia, a dopiero za Rzepinem, czyli już na trasie Warszawa–Berlin, ponownie przyspiesza i utrzymuje tę prędkość aż do Berlina Wschodniego. Wyjątek stanowi most na Odrze we Frankfurcie. Dobrze się składa, bo mam okazję dostrzec przejście graniczne, gdzie widać kolejkę samochodów oczekujących na wjazd do Niemiec. Niemcy wprowadzili kontrole graniczne w związku z kryzysem migracyjnym.
Nasze towarzyszki wysiadły na Dworcu Wschodnim w Berlinie. My jedziemy dalej, na główny dworzec. Możemy swobodnie przechodzić od okna do okna, podziwiając zabudowę śródmieścia Berlina. Mijamy znane budynki, jak Czerwony Ratusz czy wieżę telewizyjną na Alexanderplatz. Gdzieś w oddali mignie kopuła katedry berlińskiej czy budynku parlamentu. Zaskoczyło mnie, że niektóre budynki blisko torów mają specjalnie przygotowane szklane ściany, które oddzielają zielone atria od hałasu przejeżdżających pociągów. Jednocześnie podwójne szklane ściany pełnią funkcję komunikacyjną—pomiędzy taflami szkła są ukryte kładki, które umożliwiają awaryjne przechodzenie między częściami budynku. Berlińska ciekawostka!
Choć dworzec główny w Berlinie jest ogromny i krzyżują się tu trasy wschód–zachód oraz północ–południe, większość pociągów jadących z Berlina Wschodniego w kierunku zachodnim przejeżdża przez śródmiejską estakadę i wyjeżdża na perony 13 i 14. Panuje tu niemiłosierny tłok. Są pasażerowie, którzy właśnie wysiedli z pociągu, czekają na kolejny, który zaraz przyjedzie, a także ci, którzy muszą poczekać kilkanaście minut na swój skład. Mnóstwo ludzi!
Mniej więcej w tym samym czasie odjeżdżają dwa pociągi—jeden w kierunku Akwizgranu i Kolonii, drugi do Amsterdamu. Jest prosta możliwość dotarcia do Holandii z Wrocławia w jeden dzień. My zdecydowaliśmy się na techniczny postój w Hanowerze i wybór pociągu w kierunku Kolonii. Nocleg, rozprostowanie kości i swobodna zabawa dla dzieci to dla nas priorytet.
Skład Intercity Express (ICE) różni się od polskiego Intercity. Jest to pociąg zespolony—charakterystyczny biały z czerwonym pasem i logo niemieckich kolei DB. Udało nam się kupić bilety do przedziału dla małych dzieci—specjalnie wydzielonego miejsca z pięcioma siedzeniami i stolikiem przy oknie. Jest tu przestrzeń do zabawy oraz miejsce na wózek dziecięcy. To bardzo dobrze przemyślane, bo można usiąść na podłodze i pobawić się z dziećmi, nie martwiąc się o to, że zabawki wpadną pod fotele. Dwugodzinna podróż minęła szybko. Towarzyszyły nam mama i chłopiec, z którymi wspólnie dzieliliśmy się zabawkami.
Trasa Berlin–Hanower to szybka linia ICE. Została zbudowana równolegle do starej trasy, gdzie mijam zachowane, lecz mocno zrujnowane stacje w małych miejscowościach przy niezelektryfikowanej Lehterbahn, którą kursują pociągi towarowe i regionalne. My jedziemy nową trasą z prędkością 200 km/h. Obwodnicą omijamy Stendal i zatrzymujemy się jedynie w Wolfsburgu, gdzie swoją fabrykę ma Volkswagen. Kompleks przemysłowy i towarzyszące mu kanały są doskonale widoczne z pociągu.
Na hannowerskim dworcu panuje ogromny ruch. Kierujemy się na zaplecze budynku w stronę wieży telewizyjnej, mijając krańcówkę tramwajów linii 10 i 17 z wagonami typu metro. Te pojazdy mają wysoko zawieszoną podłogę, co wymaga specjalnych, podwyższonych peronów. Ciekawostką jest, że niektóre tramwaje w Hanowerze kursują pod ziemią.
Hamburger Allee, ulica, przy której znajduje się nasz hotel, na mapie wyglądała jak zatłoczona arteria pełna samochodów. W rzeczywistości okazała się być spokojną, śródmiejską aleją z nowoczesną zabudową po obu stronach. Jednym z takich budynków jest nasz hotel Holiday Inn.
Hotel oferuje wszelkie udogodnienia i reklamuje się jako przyjazny dla rodzin z dziećmi. Przykładowo, nie pobiera opłat za śniadanie i nocleg dla najmłodszych. Mamy do dyspozycji przestronny, dwupokojowy apartament, który pozwala nam na zabawę i odpoczynek nawet wtedy, gdy nasz roczniak już śpi. Wieczorem zamawiamy hotelową pizzę do pokoju – z dodatkiem naszej wędliny smakuje wyśmienicie.
Rano, tuż po śniadaniu, wracamy na dworzec kolejowy. Tym razem omijamy atrakcje Hanoweru celowo. Planujemy powrót do miasta w przyszłości, by wszystko na spokojnie odkryć. Na dworzec docieramy od strony głównej, mijając zadbane ulice i starannie pielęgnowaną zieleń. Wzdłuż drogi rosną imponujące stare platany.
Z zapasami przekąsek i pieczywa, zakupionymi w markecie na dworcu, kierujemy się na peron. System informacji pasażerskiej w Niemczech jest wyjątkowo precyzyjny – znając numer wagonu, można łatwo znaleźć miejsce do oczekiwania. Dzięki temu unika się chaosu podczas wsiadania do pociągu. W Polsce podobne informacje są podawane przez system głosowy, co nie zawsze jest praktyczne. Tutaj są wyświetlane na tablicach, co umożliwia ich sprawdzenie w dowolnym momencie.
Podróżujemy składem wagonowym, w którym mamy rezerwację w czteroosobowym przedziale. Powstał on ze standardowego, sześciomiejscowego przedziału, dzięki usunięciu dwóch foteli. Daje to więcej miejsca na zabawę i ustawienie wózka, który nie musi być składany. W trakcie podróży zaczynamy odczuwać senność i upał w przedziale, jednak szybko znajdujemy rozwiązanie – wystarczy przesunąć dźwignię z ustawienia „Heizung” w przeciwną stronę.
Niemieckie koleje oferują ciekawą atrakcję dla dzieci – figurki pociągów. W składzie z Berlina do Hanoweru udało nam się taką zdobyć w wagonie restauracyjnym. Tym razem jednak, mimo międzynarodowej relacji, pociąg nie posiada wagonu restauracyjnego. Wszystko wyjaśnił nam konduktor, mówiący piękną, basową odmianą niemieckiego. Z łatwością zrozumieliśmy jego słowa i przekazaliśmy je naszej sześciolatce, która skomentowała: „Szkoda, że nie ma WARS-u”. Wars wita Was, nawet w Niemczech!
Po wjeździe do Holandii pociąg wyraźnie zwolnił. Ma to swój urok, ponieważ można podziwiać spokojny, rolniczy krajobraz nizinny. Nasze wrażenia z pierwszego przejazdu możecie obejrzeć w relacji na naszym profilu na Facebooku.
ZOSTAWCIE KONIECZNIE ŚLAD SWOJEJ OBECNOŚCI NA NASZYM PROFILU NA FACEBOOKU!
Dworzec w Amsterdamie ma ogromną, łukowatą halę peronową. Część peronów jest w remoncie, co utrudnia komunikację pomiędzy peronami dalekobieżnymi a podmiejskimi. Dajemy sobie jednak świetnie radę. Odnajdujemy automat, aby zakupić bilety w kierunku naszej miejscowości, gdzie wykupiliśmy nocleg. Podczas kupowania biletów nasz roczniak wyraźnie się ożywił. Siedząc w wózku w pozycji półleżącej zauważył swoje odbicie na suficie. Znajdowały się tam lustrzane kasetony! Bystrzak.
Pierwsze chwile w Amsterdamie spędzamy na nabrzeżu znajdującym się tuż koło budynku dworca. Chłoniemy atmosferę tego portowego miasta. Jeszcze tu wrócimy o czym zdamy relację w kolejnych wpisach na naszym blogu. Zachęcamy do śledzenia!
Komentarze
Prześlij komentarz