Wędrówka wzdłuż granic II RP
WĘDRÓWKA WZDŁUŻ GRANIC POLSKI
na podstawie: Wuttke G., 1937, Geografia gospodarcza Polski,
Biblioteka Polska, Warszawa, s. 7-10
Spójrzcie na mapę Polski i przypatrzcie się uważnie, jak przebiega granica naszego państwa. Granica jest niezbyt szerokiem pasem ziemi nie należącej do żadnego z państw, ziemią niczyją. Lądowa granica wyznaczana jest żelaznemi lub kamiennemi słupami, na których widnieją znaki państwowe. Granic państwa polskiego strzeże Straż Graniczna (z Niemcami i Czechosłowacją) i Korpus Ochrony Pogranicza (z Litwa, Łotwą, Związkiem Radzieckim a także z Rumunią).
Odszukajcie na mapie Jezioro Żarnowieckie oraz graniczną rzeczkę Piaśnicę. Od jej ujścia zaczniemy wędrówkę wzdłuż granicy z Niemcami. Wyobraźcie sobie teraz, że idziecie wzdłuż łagodnych wzgórz piaszczystych porosłych lasem. Przeważa tu sosna i buk. To znów wędrujecie wśród łąk podmokłych, łanów żyta, czy złocących się kobierców pachnącego łubinu. Błyśnie czasami gładka toń jeziora, wśród ciemnych lasów. To Pojezierze Kaszubskie, prawdziwie malowny kraj.
Mijamy Chojnice, małe miasto pomorskie, niegdyś gród warowny, dziś stację graniczną. Schodzimy w Dolinę Noteci. Szeroka ta dolina, dawniej pełna bagien i moczarów, dziś po osuszeniu, pokryta łąkami, wprowadza nas w monotonną, jednostajną aż do znudzenia Nizinę Wielkopolską. Mijamy nadnoteckie bory, resztki dawnych puszcz. Przekraczamy dolinę Warty i zatrzymujemy się w Zbąszynku. Jest to stacja graniczna leżąca na ważnej drodze europejskiej łączącej wybrzeża Atlantyku z wodami Oceanu Spokojnego. Na stacji ruch ożywiony. Widzimy długie szeregi wagonów towarowych i często przebiegające pociągi pasażerskie. Dalej znów wędrujemy wśród jednolitych, malarycznych obszarów położonych nad Obrą i Bryczą, mijając położone na północ od granicy Leszno i Ostrów Wielkopolski.
Z przyjemnym odczuciem wchodzimy na Wzgórza Ostrzeszowskie, a po przejściu prastarego, rzymskiego szlaku bursztynowego wkraczamy w Dolinę Prosny i kierujemy się w kierunku kraju żelaza i węgla, w kierunku Górnego Śląska. Pełno tu gwaru i ruchu. Życie gorączkowe, nerwowe. Każda chwila jest droga. Mkną pociągi, tramwaje, autobusy. Drogi bite lub mocną kostką brukowane. Domy ponure, czarną sadzą porosłe. Gdzie nie spojrzysz, sterczą dymiące kominy, wielkie piece hut i lekkie wieże kopalń. Jedno wielkie miasto pracy, istna kuźnia Polski. Tu kończy się granica z Niemcami, a rozpoczyna z Czechosłowacją.
Stajemy na ważnej, odwiecznej drodze europejskiej, u wylotu Bramy Morawskiej, gdzie zbliża się Odra do Wisły, a Sudety do Karpat. Między temi górami znajduje się droga lądowa wiodąca z północy na południe Europy. Tędy przyszło do nas chrześcijaństwo, tędy wiódł Sobieski dzielne polskie rycerstwo na odsiecz Wiednia. Przechodzimy przez Cieszyn, stare miasto piastowskie, obecnie należące do dwóch państw. Granicą jest rzeka Olza.
Wchodzimy w krainę gór. Potężne, choć godne zbocza Beskidu Zachodniego są pokryte świrkowemi lasami, pachnącemi żywiczna wonią. Miło oddycha się czystem, rzeźkiem powietrzem. Przyjemnie wspinać się po zboczach a za chwilę zbiegać w dolinki, na dnie których szumią spienione potoki. Dolatują nas odgłosy bydła i owiec pasących się na słonecznych górskich łąkach. Nic dziwnego, że spotykamy tu turystów, którzy przyszli zaczerpnąć świeżych sił po meczącej pracy w dusznych, zadymionych miastach. Stąd już powędrujemy głównie ku wschodowi. Wspinamy się na Babią Górę, sterczącą ponad płaszcz lasów. Schodzimy w doinę rzeki Orawy, płynącej do Wagu. Teraz czeka nas najcięższa, a zarazem najwspanialsza droga wśród skalistych turni tatrzańskich. Ze szczytów dostrzegamy na północy kotlinę Nowotarska, na południu w sinej dali nieskończone szeregi grzbietów Tatr z najwyższym szczytem, Rysami.
Zachwyceni pięknem krajobrazu tatrzańskiego, schodzimy w krętą dolinę Dunajca, by nacieszyć się widokiem prześlicznych Pienin, gór niższych, lecz majestatem dorównujących Tatrom. Stąd po przekroczeniu Popradu, szeregiem łagodnych grzbietów dojdziemy do najniższego obniżenia Karpat, do Przełęczy Dukielskiej, gdzie kończą się Beskidy Zachodnie.
Dalej przez coraz wyższe, kopulaste szczyty Bieszczad i Gorganów zbliżamy się do Howerli, najwyższego szczytu Beskidów Wschodnich. Jesteśmy tu w krainie dzikich złomisk skalnych, kwiecistych łąk, wśród gąszczy borów, pełnych uroczystej ciszy i mroku. I znów towarzyszą nam odgłosy dzwonków na połoninach. Mijamy samotne szałasy huculskich pasterzy. Podziwiamy piękny strój Hucułów, zamieszkujących doliny. Przysłuchujemy się ich odmiennej mowie i ostatecznie zegnamy się z krainą gór.
Wody wartkiego Czeremoszu niosą nas ku północy, do Prutu. W Śniatynie, stacji pogranicznej z Rumunją stwierdzamy ożywiony ruch. Tędy bowiem prowadzi droga z Polski do Morza Czarnego. Jesteśmy znowu na ważnym, odwiecznym szlaku handlowym. To Brama Czarnomorska, znajdująca się pomiędzy Kołomyją a Czerniowcami.
W Zaleszczykach, w słonecznym i najcieplejszym zakątku Polski podziwiamy wspaniały jar Dniestru i jakże odmienny, niespotykany dotychczas w naszej wędrówce krajobraz Wyżyny Podolskiej. Łany kukurydzy, gaje morelowe, winnice na słonecznych stokach, potwierdzają odmienność klimatu. W wężowych zakolach i skrętach Dniestru płyniemy do miejsca ujścia Zbrucza, punktu zetknięcia się państw Polski, Rumunji i Związku Radzieckiego, do Okopów Św. Trójcy. Widać stąd sławne miejsca historyczne, świadczące o chwale polskiego oręża – białe zabudowania Żwańca, Chocim, a nawet Kamieniec Podolski.
Jarem Zbrucza posuwamy się ku północy. Źródeł tej rzeki przekraczamy złowrogi Czarny Szlak Tatarski i schodzimy przez żyzną, ciągnącą się od Łucka i Równego, Wyżynę Wołyńską w kierunku bagien Polesia. Uciążliwa jest nasza droga wśród moczarów, torfowisk i dzikich ostępów w dorzeczu Prypeci. Brak gruntu stałego pod nogami uniemożliwia posuwanie się, a co dopiero mówić o przejechaniu! Tu doświadczamy jak obronna jest taka granica.
Po przebyciu tej ubogiej, najrzadziej zaludnionej krainy w Polsce, wkraczamy w kraj pagórkowaty, suchszy, weselszy, urodzajniejszy. Jesteśmy na Wyżynie Białoruskiej, ciągnącej się od Nowogródka w Polsce, daleko za Mińsk w Związku Radzieckim. Minąwszy graniczną stację Stołpce, przez którą przechodzą międzynarodowe pociągi do Rosji i na Daleki Wschód, przedzieramy się przez puszcze leśne, pełne jeszcze dzikiej zwierzyny. Tędy wiedzie droga ku Bramie Smoleńskiej, to szlaki chwały Batorego i Żółkiewskiego.
Znów docieramy do miejsca, gdzie spotykają się trzy państwa. Tym razem zawitaliśmy na pogranicze Polski, Łotwy i ZSRR. Odtąd droga nasza będzie wiodła wśród znanych już nam krajobrazów pojeziernych. Najbardziej na północy naszego kraju znajduje się Pojezierze Inflanckie, ciągnące się po obu stronach granicznej rzeki Dźwiny. Dalej przemieszczamy się wzdłuż granicy z Litwą. Przecinamy dwie znane rzeki Wilię i Niemen. Jesteśmy na Pojezierzu Litewskim. Po okrążeniu Suwalszczyzny znów docieramy do granicy niemieckiej w Prusach Wschodnich. Przemierzając ostępy leśne Puszczy Piskiej i Kurpiowskiej mijamy Pojezierze Mazurskie. Niedaleko już stąd do Wzgórz Grunwaldzkich, pamiętnych ze zwycięstwa Jagiełły.
Przed nami szeroka wstęga Wisły, którą popłyniemy do Tczewa, wielkiego portu śródlądowego. Omiąwszy obszar Wolnego Miasta Gdańska, dotrzemy znów do siwych wód Batyku. Mamy przed sobą tylko 140 km drogi po wydmach i piaskach wybrzeża polskiego. Tu leży Gdynia, nasze okno na świat, łączące nas ze wszystkiemi morzami i lądami świata. Pora skończyć naszą wędrówkę. Za nami 5534 km drogi. Przemierzyliśmy 1912 km wzdłuż granicy z Niemcami, 984 km z Czechosłowacją, 349 km z Rumunią, 1412 km ze Związkiem Radzieckim, 109 km z Łotwą, 507 z Litwą i 121 z Wolnem Miastem Gdańskiem.
Znakomity tekst, który przeczytałem z dużą przyjemnością.
OdpowiedzUsuń