Kolonia kowali
Drzewa skrywają w sobie więcej tajemnic, niż mogłoby się wydawać. Czasem wystarczy spojrzeć bliżej, zagłębić się w strukturę ich chropowatej kory, by odkryć mały, dynamiczny świat ukryty w szczelinach. Tak właśnie było tym razem – na pniu drzewa, wśród popękanej, ciemnej kory, rozgrywała się scena niczym z przyrodniczego spektaklu.
Ognista kolorystyka i życie tętniące w ukryciu.
Czerwono-czarne sylwetki kowali bezskrzydłych (Pyrrhocoris apterus) skupione w zagłębieniu pnia przyciągnęły wzrok mojej córki. Te drobne owady, mimo swojego niepozornego rozmiaru, potrafią zachwycić intensywnością barw. Nic dziwnego, że nie sposób ich przeoczyć!
Zgrupowanie w jednym miejscu nie jest przypadkowe – owady te często gromadzą się razem, zwłaszcza w chłodniejsze dni, by skorzystać ze wspólnego ciepła. Może to być również ich sposób na schronienie oraz ochronę przed drapieżnikami.
Pod drzewem, na ziemi, spoczywały suche, brązowe liście – pozostałości po zeszłym sezonie, które idealnie komponowały się z surowym wyglądem pnia. Kontrast pomiędzy barwami kowalików a stonowaną scenerią kory i liści sprawiał, że ten mały fragment świata wyglądał niczym dzieło sztuki natury.
Czy tylko przypadek sprawił, że znalazłem się właśnie w tym miejscu, w tej chwili? Czasem wystarczy zatrzymać się na moment, spojrzeć pod innym kątem, by odkryć historie, których na pierwszy rzut oka nikt by nie zauważył.
Komentarze
Prześlij komentarz