Sejm RP (wycieczka 62)
W
poniedziałek 24 czerwca 2013 roku o drugiej rano w kilku wrocławskich
(ewentualnie podwrocławskich) domach zapanowało nagłe ożywienie i ruch. Może
nieco nie zgrabny, zaspany, ale jednak ruch. Punktualnie o 3:55 ruch ten
przeniósł się w okolice Dworca Głównego we Wrocławiu. Zjawiliśmy się wszyscy
punktualnie, ani minuty wcześniej, ani minuty później.
O 4:11 odjechał stamtąd
Inter City Express do Warszawy Wschodniej. Była to moja pierwsza wycieczka od
początku 2013. roku (ach, ten Liberc psujący całą koncepcję!) kiedy nie
jechaliśmy przez Opole Główne – Katowice – Gliwice (…). Tym razem trasa wiodła
przez malowniczą Wielkopolskę ku mojej uciesze i smutku pana Taczyńskiego. Do
samego Poznania jechaliśmy dość powoli, ale dzięki temu można było podziwiać
wspaniałe widoki za oknem. Później jednak osiągnęliśmy prędkość nawet do 160
km/h.
O 9:35 wylądowaliśmy na
dworcu Warszawa Centralna. Następnie przejechaliśmy się tramwajem. Gdy
wychodziliśmy z czeluści przejścia podziemnego naszym oczom ukazał się Pałac
Kultury, czyli najbardziej charakterystyczny budynek stolicy. Obok niego
znajduje się stacja metra „Centrum”. Postanowiliśmy sprawdzić przyjemność
jednemu z uczestników, który jeszcze nie jechał metrem i przejechaliśmy się
jeden przystanek w kierunku Marszałkowskiej Dzielnicy Mieszkaniowej.
Celem naszej wyprawy była
wizyta w Sejmie RP. Po drodze postanowiliśmy zobaczyć inne najważniejsze
instytucje państwa polskiego – m.in. Ministerstwo Sprawiedliwości, Kancelarię
Premiera oraz Belweder (w latach 1918–1922 siedziba Naczelnika Państwa, w
latach 1922–1926 i 1989–1993 siedziba Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej).
W końcu udało nam się
dostać do Sejmu. Okazało się, że panuje tam duży ruch i bardzo dużo grup
zwiedza znany gmach. Udało nam się obejrzeć Salę Plenarną, dowiedzieliśmy się
gdzie siedzą znani nam z telewizji posłowie, jak wyglądają obrady i wielu
innych interesujących rzeczy. Na Korytarzu Marszałkowskim panował bardzo duży
ruch – to ten korytarz, gdzie reporterzy telewizyjni biegają i krzyczą „Panie Pośle/ Pani Poseł!”, chcąc
uzyskać gorący komentarz dla swojego programu.
Po wyjściu z Sejmu, pomimo
nieobecności pewnej wiecznie głodnej osoby, powstała koncepcja „Zjedzmy coś!”. Spotkana przypadkiem
pani przewodnik poradziła nam tanią i dobrą restaurację, która rzeczywiście
okazała się taką być. Niestety po raz kolejny zniszczona została odwieczna
pizzowa tradycja … Tym razem zostało mi to wytłumaczone zbyt dużą ilością osób
oraz zbyt małą ilością czasu … jasne, jasne… Zjedliśmy smaczny obiad i tym
samym nabraliśmy sił na dalsze zwiedzanie. Nie wspominałam wcześniej o
pogodzie, ale była ona wyjątkowo niesprzyjająca do zwiedzania wielkiego,
nagrzanego miasta – było bardzo duszno, często świeciło ostre słońce, a czasem
zaczynało padać. Przez to wszyscy męczyli się trzy razy szybciej niż zwykle.
Aby podziwiać panoramę
Warszawy wdrapaliśmy się na dach Biblioteki Uniwersyteckiej, gdzie znajdują się
malownicze ogrody. Zrobiliśmy sobie sesję zdjęciową ze Stadionem Narodowym,
zdjęcie grupowe z Zamkiem Królewskim w tle i postanowiliśmy wyruszyć dalej.Wdrapaliśmy się na skarpę
wiślaną opodal wiaduktu na ulicy Karowej. Zmęczeni cieżkim podejściem
postanowiliśmy złapać oddech i odpocząć na skwerze im. Jana Twardowskiego.
Następnie wstąpiliśmy do kościoła Sióstr Wizytek, przy którym mieszkał ksiądz
poeta. Wewnątrz świątyni znajduje się wyjątkowy pomnik w kształcie klęcznika poety.
Przeszliśmy koło Grobu
Nieznanego Żołnierza Teatru Narodowego, i dotarliśmy pod Zamek Królewski.
Kolumna Zygmunta prezentowała się naprawdę okazale. Obejrzeliśmy również Rynek.
Po chwili czasu na zakupy trzeba było wsiadać w autobus i wracać na Dworzec
Centralny. Po drodze mignął nam Pałac Prezydencki, Hotel Bristol i Kościół
Świętego Krzyża.
Na Dworcu Centralnym
radości Pana Taczyńskiego nie było końca kiedy zauważyłam, że wracamy przez …
Katowice – Gliwice – Opole Główne … No cóż, przynajmniej tory Centralnej
Magistrali Kolejowej pozwalały na jazdę ok. 160 km/h. Pomimo osiągania tych zawrotnych prędkości
obserwowaliśmy zmieniający się krajobraz. Dostrzegliśmy między innymi dwie
kościelne wieże. Szybko spojrzeliśmy na tabliczki hektometrowe – kilometr 47.
Jak wykazało późniejsze śledztwo było to prawdopodobnie miasto Biała Rawska i
wieże kościoła św. Wojciecha. Nasze obserwacje zakończyła dopiero wielka ulew,
która na dobre rozpętała się od Zawiercia.
We Wrocławiu wszyscy
zjawiliśmy się w dobrych humorach, spełnieni i zadowoleni. Będziemy czekać na
kolejną wycieczkę, a tym samym, rzecz jasna, na początek roku szkolnego :D
Tekst i zdjęcia "Łoś"
Jeżeli nie życzą sobie Państwo, aby Państwa zdjęcie lub zdjęcie z państwa
wizerunkiem, było zamieszczone w galerii, proszę przesłać informacje na adres
e-mail: jan.taczynski@wp.pl. Po otrzymaniu informacji zdjęcie zostanie
usunięte.
Komentarze
Prześlij komentarz