Katowice (wycieczka 54)
Niedawno rozpoczął się 2013 rok. Należało więc uczcić to
jakąś wyprawą. Dnia 5 stycznia 2013 roku zebraliśmy się na Dworcu Głównym we
Wrocławiu. Tym razem naszym celem były Katowice. To kolejna dość daleka
wycieczka. Udaliśmy się na peron i wsiedliśmy do pociągu. Szybko jednak
znudziło nam się zwyczajne podróżowanie – rozmowy, jedzenie kanapek i
wspominanie poprzednich ekskursji. Zrobiliśmy szybkie „przemeblowanie” tak,
żeby wszyscy siedzieli w jednym miejscu i rozpoczęliśmy grę w … Mafię! Oczywiście!
Rozgrywki były bardzo emocjonujące, kilkukrotnie byliśmy uciszani przez naszego
opiekuna lub innych pasażerów.
W świetnym nastroju
wysiedliśmy na Dworcu Głównym w Katowicach. Zaskoczył nas fakt, że ów dworzec,
to bardziej galeria handlowa, gdzie na środku pomiędzy sklepami wisi sobie
tablica przyjazdów i odjazdów. Cóż, nasz dworzec mnie osobiście się bardziej
podoba.
Pierwszym naszym celem
był najwyższy budynek w dwudziestoleciu międzywojennym. Budynek jest zbudowany
na bazie nowatorskiej (na owe czasy) stalowej konstrukcji szkieletowej i uważa
się go za najciekawszy i najbardziej spektakularny przykład funkcjonalizmu w
Polsce. Nazywany jest on Drapaczem Chmur, choć na dzisiejsze standardy z
pewnością nie wygląda na bardzo wysoki. Ma ok. 17 kondygnacji. Mieszkania w Drapaczu Chmur są duże i
luksusowe, w latach międzywojennych mieszkali w nich pracownicy Urzędu
Skarbowego. Po wojnie mieszkali w nim m.in. pisarze Kalman Segal i Bolesław
Lubosz oraz reżyserzy Gustaw Holoubek i Kazimierz Kutz. Zdumiał nas fakt, jak
bardzo rozwinęło się budownictwo od tamtego czasu – przecież dzisiaj Sky Tower
nie robi na nas większego wrażenia, a jest on o wiele wyższy i w dodatku
przeszklony.
Następnie spacerkiem
udaliśmy się pod Katedrę Chrystusa Króla. Jest ona największą katedrą w Polsce.
Faktycznie – robi wrażenie, ponieważ jest dość niekonwencjonalna. Spora ilość
schodów prowadzi do wejścia, które zdobią monumentalne kolumny. Z tyłu widać
kopułę. Bardzo interesujący obiekt.
Kontynuując spacer
przez śródmieście podeszliśmy pod gmach Sejmu Śląskiego. Obecnie jest to siedziba Śląskiego Urzędu
Marszałkowskiego i Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego. Został zbudowany w stylu
modernistycznym. Zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie i udaliśmy się pod pomnik
Wojciecha Korfantego, o którym już wspominaliśmy sobie na poprzednich
wycieczkach. Następnie obejrzeliśmy pomnik konny marszałka Józefa Piłsudskiego.
Przeszliśmy się jeszcze uliczkami miasta i udaliśmy się na przystanek
autobusowy.
Długo jechaliśmy
autobusem, aż dotarliśmy do osiedla Nikiszowiec. Jest to osiedle robotnicze dla
górników KWK Wieczorek, wybudowane w Janowie w latach 1908-1911. Panuje tutaj
interesujący klimat, jest tak spokojnie i zupełnie inaczej niż w centrum. Układ
urbanistyczny tego osiedla jest bardzo unikatowy – wąskie uliczki, kamieniczki
z czerwonej cegły, w których każda framuga okna pomalowana jest na czerwono a
każda brama ma inny element rozpoznawczy … Weszliśmy do Muzeum Historii
Katowic, w którym obejrzeliśmy między innymi typowe mieszkanie na Nikiszowcu
oraz wystawę „Śląskie pejzaże z kozą w tle”. Kozy były najpopularniejszymi
zwierzętami trzymanymi na podwórku za domem. Mleko kozie stanowiło ważny
składnik codziennego wyżywienia, uważano je także za doskonałe lekarstwo na
wiele chorób. Doceniano także kozie mięso i futro. Kozy łatwo przystosowywały
się do trudnych warunków i rzadko chorowały. Dlatego też na każdym z
prezentowanych obrazów znajdowała się co najmniej jedna koza.
Wsiedliśmy do autobusu
powrotnego i udaliśmy się do Muzeum Śląskiego po drodze podziwiając katowicki
Spodek. W Muzeum Śląskim obejrzeliśmy przede wszystkim Fotoplastykon.
Fotoplastykon ze zbiorów Muzeum Śląskiego, jeden z nielicznych w Polsce,
pochodzi z końca XIX wieku. Działał od 1949 roku do lat 80. XX wieku w Sosnowcu.
Służy do projekcji fotografii stereoskopowych, czyli obrazów przestrzennych.
Pozwala na równoczesne oglądanie przezroczy na 24 stanowiskach oraz na
podświetlanie każdego z osobna odrębnym źródłem światła. Oglądanie fotografii
trójwymiarowej daje iluzję obcowania z rzeczywistością prezentowaną na
seansach, a widz przenosi się w zatrzymany na jedną sekundę magiczny świat. Aktualnie oglądaliśmy zdjęcia z Zakopanego.
Następnie zwiedziliśmy wystawę „Radiofonia na Górnym Śląsku w okresie
międzywojennym”. Zaciekawiły nas stare radia, spotkaliśmy tam także model
Radiostacji Gliwickiej, w której byliśmy całkiem nie dawno!
Nareszcie udaliśmy się
… do pizzerii! Poznaliśmy również kuzyna pana Taczyńskiego, a dodatkowo jego
dwójkę uroczych synków, czyli bratanków wujecznych pana Jana. Czujemy się
zaszczyceni ;) . W pizzerii czas leci dwa razy szybciej niż normalnie, tak więc
najedzeni wyszliśmy stamtąd i udaliśmy się na krótki spacer do Kościoła
Mariackiego w Katowicach. Po drodze zaczęliśmy się bić na miecze – czyli
oczywiście nasze sławne parasole, a dołączyli do nas bratankowie, rozwinęła się
więc zabawa w berka i dzięki temu rozruszali się wszyscy. W tej miłej
atmosferze udaliśmy się ponownie na Dworzec (galerię handlową) i pożegnaliśmy
się z rodziną pana Jana, a sami wsiedliśmy do ekskluzywnego pociągu.
Opowiadając dowcipy,
grając karty i w mafię, ok. godziny 22 dotarliśmy do Wrocławia. Podziękowaliśmy
sobie za wyprawę stosując nowy, wymyślony przez nas niedawno system pożegnania
(każdy z każdym) i rozeszliśmy się do domów. Już czekamy na kolejną wycieczkę!
Tekst i
zdjęcia:
Magdalena
Łukowiak
Jeżeli nie życzą sobie Państwo, aby Państwa zdjęcie lub
zdjęcie z państwa wizerunkiem, było zamieszczone w galerii, proszę przesłać
informacje na adres email: jan.taczynski@wp.pl. Po otrzymaniu informacji
zdjęcie zostanie usunięte.
Komentarze
Prześlij komentarz