Budziszyn i Zgorzelec (wycieczka 36)

18 grudnia 2010 roku odbyła się wycieczka z Wrocławia do Budziszyna i Zgorzelca. Wszyscy uczestnicy wycieczki zebrali się o 6.30 na dworcu głównym we Wrocławiu, skąd mieliśmy wyruszyć w naszą pełną przygód wyprawę. Mimo wczesnej pory, oraz osobistego zaspania, wszyscy byliśmy w dobrych homarach, po sprawdzeniu paszportów i biletów przeszyliśmy się na peron, z którego mieliśmy odjeżdżać. Tym razem nie jechaliśmy normalnym, regionalnym pociągiem lecz niemieckim szynobusem. Byliśmy mile zaskoczeni, gdyż było tam ciepło, okna były szczelne, siedzenia nie ubrudzone i nieodczuwało się prawie jazdy to znaczy nie było słychać wyraźnego stukotu pod kołami. Gdyby nie migające w oknach krajobrazy, pewnie byśmy nie zauważyli, że już jedziemy. Droga do Budziszyna nie trwała długo. Po jakiś dwóch godzinach spania, śmiania się i rozmawiania w szynobusie dotarliśmy do Niemiec.


Przywitał nas opustoszały całkiem zadbany dworzec, z którego wyruszyliśmy na świąteczny jarmark w stronę centrum miasta. Zostałam mianowana wycieczkowym fotografem, toteż nie umknęły mojej uwadze śliczne, odrestaurowane kamieniczki oraz przyozdobione świątecznie ulice. Ku naszemu zdziwieniu miasto okazało się prawie puste. Mimo okresu przed świątecznego nie odczuwaliśmy gorączki świątecznych zakupów. Jarmark był na wytyczonym placu, na którym były poustawiane drewniane otwarte budki. Można było kupić i zobaczyć różne ciekawe wyroby. Mijaliśmy stoisko z bombkami, ręcznie wykonanymi ozdobami, kubkami. Nie obyło się też bez stoisk z niemieckimi, podgrzewanymi bułeczkami Jedno stoisko cieszyło się naszym sporym zainteresowaniem - pajacyki na sprężynkach, poustawiane w rządku, które podczas wiatru na przemian skakały góra-dół.


Na jarmarku nie byliśmy długo. W planach mieliśmy jeszcze zwiedzanie tamtejszego kościoła, podzielonego na dwie strefy religijne. Wewnątrz znajdowały się dwa ołtarze – osobny dla części katolickiej i ewangelickiej. W środku kościół był przystrojony w różne drewniane dodatki, z ogromnymi organami z tyłu i ślicznymi bogato-zdobionymi ołtarzami. Przeszliśmy kościół dookoła ołtarzy, a następnie, podążyliśmy na cmentarz nieopodal kościoła. Po drodze zobaczyliśmy, ciekawe garaże z windami dla samochodów, było to dla nas coś niesamowitego. Przy podłożu była platforma, która utrzymywała jedne auta, a pod spodem było widać drugą, z innymi autami. Trudno to opisać, ale robił wrażenie! W końcu doszliśmy do bramy cmentarnej. Z początku wydawało się, że to zwykły obiekt, ale okazało się, że na cmentarzu zachowały się ruiny kościoła, a w jego środku, były groby zmarłych. Stamtąd był też ładny widok na zamek królewski oraz na przepływającą przez miasto rzekę - Szprewę.


Udaliśmy się do Muzeum Serbskiego, w którym zwiedzaliśmy różne zachowane pamiątki. Widzieliśmy stare ławki do nauki, kałamarze, lalki oraz wózki do zabawy dla dzieci, stare zdjęcia. Niestety jedynym minusem tego muzeum było to, że żadne napisy nie były w języku polskim, lecz pod koniec naszej wizyty całkiem sprawnie rozszyfrowywaliśmy już język naszych krewniaków Serbów Łużyckich. Zresztą napisów w tym języku w mieście znajduje się całkiem sporo. Budziszyn jest największym skupiskiem tej mniejszości w Niemczech.


Następnie w planach mieliśmy pojechać do niemieckiej części Zgorzelca. W drodze na stację postanowiliśmy odwiedzić centrum handlowe, aby się trochę ogrzać, napić czegoś ciepłego. Poszliśmy również na samą górę galerii, aby zobaczyć miasto z góry. Wyglądało pięknie! Malownicze odrestaurowane domki, dachy przykryte białym puchem, prawie puste ulice, których wydawało się bez liku. Podobny widok mogliśmy jeszcze obserwować z wysokiego kamiennego mostu przerzuconego nad głębokim jarem wyżłobionym przez Sprewę.



Nim się obejrzeliśmy już siedzieliśmy wygodnie w szynobusie i popijaliśmy herbatkę, sprawdzając kto z nas robi najlepszą. Niestety konkurs był z góry ustawiony, gdyż każdy pozostał przy własnej opinii i za wszelką cenę promował własny wyrób. Gdy dojechaliśmy do Zgorzelca postanowiliśmy pojechać tramwajem w kierunku wygasłego wulkanu – Landskrony. Gdy byliśmy na miejscu spojrzeliśmy na rysujący się przed nami szczyt. Pan Taczyński przytomnie zauważył jednak, że zanim wejdziemy na szczyt będzie już ciemno, wiec zrezygnowaliśmy z tego spaceru i wróciliśmy do centrum. Przeszliśmy się przez rynek, widzieliśmy przepiękny ogromny ratusz oraz kościół. Największą uciechą jednak była brama szeptów. Została zaprojektowana, tak, że gdy ktoś powie coś szeptem w zagłębienie po jednej stronie, druga osoba usłyszy to co powiedział z drugiej strony. Oczywiście musieliśmy przetestować czy to aby na pewno prawda! Ku naszemu ogólnemu zdziwieniu okazało się, że tak!


Niestety robiło się coraz chłodniej, a nasze puste brzuchy dawały o sobie znać, toteż postanowiliśmy przekroczyć granicę niemiecko-polską i tradycyjnie pójść na gorącą pizze oraz herbatkę. Most dzielący Niemcy od Polski był pięknie oświetlony. Niestety widać było sporą estetyczną różnicę miedzy, Niemcami a Polską. Poszukiwania pizzerii nie szły nam najlepiej. Spotkaliśmy uprzejmego pana, który wskazał nam gdzie jest najbliższy lokal. Na miejscu nasze stopy znów potrzebowały długiego odmarzania, tak samo jak ręce. W oczekiwaniu na pizzę popijaliśmy już gorące herbatki więc, było nam coraz cieplej. Pizza niestety nie zadowoliła największych smakoszy, ponieważ była stanowczo za mała! Gdy wszyscy się posilili i mieli pełne brzuszki, można było ruszać dalej, na dworzec główny. Przemyciliśmy polski śnieg do Niemiec, ostatni raz popatrzeliśmy na pięknie oświetlone kamieniczki i przejechaliśmy się tramwajem. W drodze powrotnej wszyscy zajęli się sobą, znów rozmawiali i umilali sobie czas podróży. Do Wrocławia dojechaliśmy szybko znów w jakieś dwie godzinki. Wróciliśmy około 21. Wycieczka była bardzo udana i wielu z nas chętnie pojechało by jeszcze raz!


Karolina Ogrodnik, klasa III D

Autorzy fotografii: 
Karolina Ogrodnik, Grzegorz Smoła, Jan Taczyński

Jeżeli nie życzą sobie Państwo, aby Państwa zdjęcie lub zdjęcie z państwa wizerunkiem, było zamieszczone w galerii, proszę przesłać informacje na adres email: jan.taczynski@wp.pl. Po otrzymaniu informacji zdjęcie zostanie usunięte.

Komentarze

Popularne posty