Zielona Góra (wycieczka 32)

Wiele osób pojechało pierwszy raz, więc z uwagą słuchali wspomnień i opowieści weteranów. Poznawali też nasze wycieczkowe zwyczaje, jak np. zabawa w grę logiczną korek, którą zawsze wozi Grzesiu Smoła. Gra polega na wyjechaniu czerwonym samochodzikiem z zastawionego innymi samochodami skrzyżowania. Jest to niezwykle ciekawe i zawsze wzbudza zainteresowanie pasażerów. Nie inaczej było i tym razem. Do zabawy przyłączyły się dwie panie jadące na grzybobranie.
Po przeszło 3 godzinach drogi wysiedliśmy na stacji w Zielonej Górze. Była w sumie wczesna godzina, bo dopiero 9. Spokojnym krokiem przeszliśmy główną ulica w stronę rynku i starego miasta. Dopiero trwały przygotowania do jarmarku, więc jak na razie zadowoliliśmy się oglądaniem zabytków. Przy ratuszu wysłuchaliśmy podstawowych informacji o mieście, a przy konkatedrze św. Jadwigi dowiedzieliśmy się o podziale administracyjnym kościoła w Polsce. Przez chwilę zachwycaliśmy się też bogatym wystrojem wnętrza tej starej, gotyckiej świątyni.
Punktualnie o godzinie 10 stanęliśmy przed bramą Muzeum Ziemi Lubuskiej. Najwyraźniej obsługa nie spodziewała się jeszcze gości, bo dopiero po dłuższej chwili otwarto drzwi. Przywitano nas za to z wielką radością. Panie z obsługi nie mogły wyjść ze zdumienia, że przyjechaliśmy aż z Wrocławia, wszyscy podchodzili do nas z dużą sympatią. Dostaliśmy też upominki - pamiątkowy długopis. Obejrzeliśmy wystawę dotyczącą historii miasta i tradycji winiarskich regionu. Jednak największym wzięciem cieszyła się część poświęcona karykaturom i grafikom oraz sala tortur. Pan Taczyński przerażony, że odkryjemy w sobie powołanie kata zakomenderował wyjście na korowód winobraniowy.
Korowód winobraniowy jest reklamowany jako barwny przemarsz kończący Dni Zielonej Góry. Tematem korowodu były cztery pory roku na winnicach. Zajęliśmy wygodne miejsce, z dobrym widokiem na trasę przemarszu. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo, aż w końcu korowód ruszył. Rozpoczynał go przyjazd wiedźmy, na platformach reklamowali się winiarze, dzieci i młodzież prezentowały wykonane przez siebie przepiękne, kolorowe stroje i maski, a także umiejętności taneczne. Mimo wszystko korowód trochę nas zawiódł. Był mniej barwny i dynamiczny niż się spodziewaliśmy, więc po około 30 minutach obserwowania, podjęliśmy decyzję – idziemy do Palmiarni. Niestety nie doczekaliśmy przemarszu Bachusa, więc pamiątkowe zdjęcia zrobiliśmy sobie przy niedawno odsłoniętym pomniku.
Zwiedzanie palmiarni, chyba nie było najlepszym pomysłem. Na dworze było słonecznie i bardzo ciepło, a we wnętrzu budynku jeszcze bardziej. Czuliśmy się jak w dżungli. Niestety nie jesteśmy chyba przyzwyczajeni do przebywania w takich klimatach, dlatego z ulgą przyjęliśmy informację o opuszczeniu palmiarni i zarządzeniu odpoczynku w parku miejskim. Jest to bardzo wyjątkowe miejsce. Na stokach Winnej Góry, zamiast drzew znajduje się winnica. Można chodzić pomiędzy roślinami i zajadać się winogronami. Spędziliśmy tu dłuższa chwilę.
Na zakończenie jak zwykle odwiedziliśmy pizzerię, alby posilić się przed meczącym powrotem i ostateczne do Wrocławia przybyliśmy około 19.30. Byliśmy bardzo zadowoleni.
Autor fotografii: Jan Taczyński, Martyna Piwowar
Jeżeli nie życzą sobie Państwo, aby Państwa zdjęcie lub zdjęcie z państwa wizerunkiem, było zamieszczone w galerii, proszę przesłać informacje na adres email: jan.taczynski@wp.pl. Po otrzymaniu informacji zdjęcie zostanie usunięte.
Komentarze
Prześlij komentarz