Cieszków, Zduny i Krotoszyn (wycieczka 27)


6 kwietnia 2010 roku spotkaliśmy się tradycyjnie pod zegarem na dworcu głównym. Jak się później okazało było to nasze ostatnie spotkanie w tym miejscu. Dosłownie parę dni później budynek dworca został zamknięty, w celu przeprowadzenia gruntownego remontu. Plan wycieczki wydawał się interesujący – Cieszków, Zduny, Krotoszyn. Szczególnie ciekawiła mnie wizyta w Kaflarni w Zdunach. Właśnie ten punkt programu wymusił wyjazd, nie tradycyjnie w sobotę, ale we wtorek po Wielkanocy.


Wyjechaliśmy ok. 7.30 pociągiem osobowym do Krotoszyna. Po drodze pomagaliśmy p. Taczyńskiemu w uzupełnianiu sprawozdania z działalności samorządu, graliśmy w grę „Korek" i słuchaliśmy muzyki.


Wysiedliśmy na małej stacji w Cieszkowie. Miasteczko powstało przy drodze łączącej Wrocław z Gnieznem, na granicy Śląska i Wielkopolski, pełniło funkcję komory celnej. Do dziś znaczenie tego traktu handlowego jest duże, a przez środek miejscowości przetaczają się ogromne tiry z ładunkiem. Atrakcją miejscowości jest bogato zdobiony barokowo–rokokowy kościółek parafialny p.w. Wniebowzięcia N.P. Marii wzniesiony z inicjatywy Katarzyny Sapiehy, właścicielki tutejszych terenów. W podziemiach kościoła spoczywają zabalsamowane zwłoki fundatorki oraz jej córki.


Miejscowość położona jest na skraju lasów, znajdujących się na dawnej granicy polsko – niemieckiej. Właśnie przez te lasy odbyliśmy 10 km spacer. Na szczęście wypogodziło się i przez chmury zaczęło przedzierać się słońce. Po drodze czekała nas zabawa w detektywa. Na mapie, którą się posługiwaliśmy zaznaczone były słupki dawnej zapory granicznej z lat 1920-39. Odnaleźliśmy je bez trudu. Stały przy jednym z leśnych duktów, prawie zupełnie nietknięte przez czas. Zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie i udaliśmy się w dalszą drogę do Zdun.


Zduny leżą w zachodniej część Wysoczyzny Kaliskiej, w odległości około 7 km na południe od Krotoszyna. Rozkwit Zdun, spowodowany położeniem przy granicy śląskiej, przypada na wieki XVII i XVIII i drugą połowę wieku XIX. Właśnie z tego ostatniego okresu pochodzi obiekt, który odwiedziliśmy – zabytkowa Kaflarnia. Odbywa się w niej produkcja tradycyjnych szamotowych kafli do pieców. Po zakładzie oprowadzał nas jeden z pracowników. Pokazał nam cały proces technologiczny produkcji: od magazynu glinki ogniotrwałej, przez kruszenie, mielenie, formowanie po wypalanie i glazurowanie. Najbardziej zainteresował nas sam proces formowania kafli, gdzie z bezkształtnej gliny sprawne ręce robotnika, przy pomocy specjalnych form kształtowały piękne kafle. Szczególnie dużo pracy poświęcano na wykonanie nietypowych wzorów i elementów. Na zakończenie weszliśmy do pieca, na samą myśl, jaka tu temperatura panuje podczas wypalania kafli, zrobiło nam się gorąco.


Intensywny plan zwiedzania zaostrzył nasze apetyty. Po wyjściu udaliśmy się na Rynek, ale ku naszemu zdziwieniu okazało się, że jedyna pizzeria w mieście jest zamknięta we wtorki. Po krótkiej naradzie zdecydowaliśmy, że podjedziemy autobusem podmiejskim do Krotoszyna. W oczekiwaniu na jego przyjazd wysłuchaliśmy opowieści p. Taczyńskiego o charakterystycznym typie wielkopolskiej zabudowy tzw. kalenicowym i ucieczce króla Jana Kazimierza przed Szwedami (to właśnie tu przekroczył granicę Polski podczas Potopu).


W Krotoszynie naszym jedynym celem była restauracja, w której tradycyjnie zamówiliśmy pizzę. Po obiedzie, z pełnymi brzuchami udaliśmy się na stację kolejową, skąd odjechaliśmy pociągiem osobowym do Wrocławia. Na miejscu byliśmy o godzinie 19.30.

(JT)

Autorzy fotografii: Jan Taczyński, Gabryela Taczyńska

Jeżeli nie życzą sobie Państwo, aby Państwa zdjęcie lub zdjęcie z państwa wizerunkiem, było zamieszczone w galerii, proszę przesłać informacje na adres email: jan.taczynski@wp.pl. Po otrzymaniu informacji zdjęcie zostanie usunięte.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty